
POLSKA CYDREM (NIE) SŁYNIE
GAZETA POLSKA TYGODNIK – 12.12.2018
Polska jest największym producentem jabłek w Unii Europejskiej. Tylko w bieżącym roku zbiory wyniosły niemal 5 mln ton, co stanowi historyczny rekord. Wzrost podaży oznacza jednak spadki cen – jak sobie z nimi poradzić?
Dynamika produkcji jabłek we Wspólnocie osiągnęła w 2018 roku absolutnie niespodziewany poziom. 36-procentowa zwyżka w skali całej Unii przełożyła się na wzrost wolumenu produkcji, który przekroczył 13 mln ton. Nasz kraj, jak łatwo policzyć, zagospodarowuje zatem około 40 proc. unijnego rynku. Jak wynika z raportu UE, konsumpcja jabłek w latach 2017–2030 notować będzie roczne spadki w wysokości 0,3 proc./os. Wzrastać będzie natomiast eksport, który do 2030 r. utrzymywać ma się na poziomie +1,8 proc. r/r. Państwa wspólnoty zwiększają udział droższych jabłek deserowych w ogóle produkcji krajowej. W Polsce z rzeczonych 5 mln ton zaledwie 1,5 mln to jabłka najwyższej jakości. Kraje Starej Unii postawiły także na rozwój i modernizację chłodni, systemy sztucznego nawadniania sadów czy logistykę. Słowem – konkurencja nie śpi.
W tym roku rząd wyszedł do sadowników z propozycją powołania Narodowego Holdingu Spożywczego, który miałby za zadanie odbić z rąk obcego kapitału sektor przetwórczy oraz skupy. Nie rozwiąże to jednak problemu nadpodaży, z którą borykają się polscy sadownicy od czasu wejścia w życie rosyjskiego embarga. Rozwiązaniem pośrednim może być zwiększenie produkcji cydru, który za czasów rządów PO-PSL traktowany był nieco po macoszemu.
Za przykład posłużyć tu może ustawa, która definiuje kwestie prawne związane z produkcją cydru oraz perry (cydru gruszkowego). Według niej cydry zawierające do 4,5 proc. alkoholu obarczone są podatkiem w wysokości 97 zł/100 l., natomiast powyżej granicy 4,5 proc. aż do 8,5 proc. wymagają odprowadzenia do budżetu stawki 158 zł/100 l. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że najbardziej cenione polskie cydry zawierają zazwyczaj powyżej 5 proc. alkoholu.
Minister rolnictwa podkreślał niejednokrotnie, że siłą polskiej wsi ma być właśnie jakość wytwarzanych artykułów rolno-spożywczych. Cydr wpisuje się w ideę resortu choćby ze względu na konieczną minimalną zawartość soku jabłkowego, który w przypadku rodzimych cydrów wynosi aż 60 proc. (także w perry), co sprawia, że już na starcie polski alkohol z jabłek zostawia daleko w tyle międzynarodową konkurencję, która korzysta z niższych standardów definiowanych krajowym ustawodawstwem. W ubiegłym roku głos w sprawie rynku cydru zabrał także premier Mateusz Morawiecki, który przekonywał o konieczności zniesienia akcyzy oraz obowiązku banderolowania dla małych i średnich producentów.
Sztucznie regulowana ramami unijnego prawodawstwa konkurencja stawia producentów cydru w niekorzystnej sytuacji. Nie mają oni szans w starciu choćby z piwem zawierającym sok jabłkowy ze względu na przewagę cenową sektora browarniczego wynikającą z ustawy czy możliwość prowadzenia reklamy piwa.
Co niepokojące, najpopularniejszy w Polsce Cydr Lubelski należy do spółki Ambra S.A., której głównym udziałowcem jest niemiecka firma Schloss Wachenheim AG, posiadająca 15 406 644 akcji, co stanowi 61,12 proc. udziału w kapitale. Firma ta – promowana niegdyś przez Janusza Palikota, który był także przewodniczącym jej rady nadzorczej – szturmem weszła na polski rynek. Niemniej to właśnie faktycznie polskie cydry zbierają laury na prestiżowych międzynarodowych i krajowych konkursach.
W 2013 roku Polacy spożywali zaledwie 2 mln litrów cydru. Tylko do października wolumen sprzedaży w 2018 roku przekroczył 53 mln litrów! Rynek cydru jest zatem obecnie jednym z najprężniej rozwijających się rynków alkoholowych w kraju. Liberalizacja i racjonalizacja stawek akcyzy przy jednoczesnej możliwości prowadzenia choćby ograniczonych działań marketingowych z pewnością przyczyniłaby się do ustabilizowania trudnej sytuacji na polskim rynku sadowniczym.
Najnowsze komentarze